Zakończenie planu treningowego
Freeletics Cardio & Strength
Czas solidnie odpocząć :) To myśl, która od samego rana kołacze mi się po głowie. Odpoczynek - myśl przewodnia dzisiejszego dnia i być może kilku następnych :)
Miniony tydzień był piekielnie wymagający, codzienne treningi i wplątane w nie Hell Days dały mi porządnie w kość. Udało mi się pobić kilka rekordów :)
Zestawienie treningów minionego tygodnia:
Hell Week:
Dzień 1. Aphrodite
Dzień 2. Artemis, Situp Max
Dzień 3. Poseidon, Squat Max, Dione
Dzień 4. Hades, Situp Max
Dzień 5. Iris
Dzień 6. Venus, Pullup Max
Dzień 7. Zeus, Metis, Artemis - Hell Day
W tym tygodniu nie było mowy o rozłożeniu sobie treningów na cały dzień, założenie było - w dniu 3 i dnia 7-go wykonaj wszystkie trzy treningi z rzędu.
Nie było też mowy o odpuszczeniu sobie, następna dyrektywa brzmiała - Jak zawsze próbuj pobić swoje PBs.
Tydzień sponiewierał mnie przeokrutnie :)
Fotki do porównania:
02.12.2013
21.04.2014
Waga - 76 kg
Podsumowanie moich zmagań z Freeletics Cardio & Strength.
W chwili podjęcia wyzwania jakim jest Freeletics nie wiedziałem czego się spodziewać. Po kilkukrotnym seansie filmików zamieszczonych na YouTube wiedziałem, podejrzewałem, że będzie ciężko. Nie myślałem natomiast, że będzie aż tak ciężko. Szaleństwo. Nigdy dotąd nie trenowałem tak ciężko.
Zaczynałem z wagą 84,5 kg, teraz jest to 76 kg. Zgubiłem więc 8,5 kg :))) Od około miesiąca waga się ustabilizowała, myślę że osiągnąłem dla siebie wagę właściwą.
Pierwsze dwa - trzy tygodnie to była rzeźnia. Padałem na pysk, kilka głębszych oddechów i ponownie stawałem do walki, do walki tak naprawdę z samym sobą. Zakwasy miałem w każdym możliwym mięśniu. Chodziłem jak robot. Kilka razy miałem naciągnięte mięśnie. Teraz jest tak, że do zaplanowanego zestawy dodaję sobie dodatkowe zestawy Max. Pomijając oczywiście ostatni tydzień :))) W dni odpoczynku, wolne od treningu, czuję wewnętrzny głód treningowy i potrzebę sponiewierania się :)
Od strony fizycznej ćwiczenia dały mi niezłą siłę, zwiększyły wytrzymałość, poprawiły dynamikę. Poprawiły ogólną moc. No i oczywiście sylwetkę jakiej dawno już nie miałem :) Ale to tylko wdzięczny skutek uboczny w dążeniu do sprawności fizycznej :)))
Od strony psychicznej wzmocniły ducha wojownika, zwłaszcza piekielne tygodnie i piekielne dni pokazują ile ciało człowieka jest w stanie znieść jeśli psychicznie się nie podda. Lepsze samopoczucie, oderwanie od spraw życia codziennego.
Oglądając filmiki na YouTube zastanawiałem się czy to w ogóle jest możliwe, żeby w 15 tygodni przejść taką transformację. Przecież nie wiemy tak naprawdę ile i jak długo bohaterowie filmów stricte reklamujących Freeletics trenowali i trenują.
Wniosek po 20 tygodniach treningu jest taki: jest to możliwe :)))
Miałem tam jakieś ukryte wyobrażenie
tego, czego mogę się spodziewać po tych ćwiczeniach, efekt końcowy
natomiast śmiało przerósł moje wyobrażenie i oczekiwania :)))
Jeżeli podejmiecie wyzwanie jakim jest Freeletics to obiecuję wam: Będzie przeokrutnie ciężko ale naprawdę warto !!! :)))