DON'T STOP WHEN YOU'RE TIRED.
STOP WHEN YOU'RE DONE.

wtorek, 31 grudnia 2013

Taki sobie pościk...

Ostatni dzień w roku, więc...

Życzymy wszystkim w nadchodzącym roku samych sukcesów w życiu osobistym,  zawodowym oraz  sportowym. Spełnienia marzeń i postanowień noworocznych, bo z nimi jest różnie :) oraz wytrwałości w podjętych wyzwaniach
                                                                          

                                                     Szymek, Mateuszek, Magda i Marek

DZIEŃ 30.

HELL WEEK dzień 2.

Postanowiłem, że w Hell Week skieruję się bardziej w stronę Strength, mianowicie zamiast Dione będę robił sesje Zeus. Zostawiam tylko jedną Dione w całym tygodniu i wypada na jutro.

Po wczorajszym Zeusie mam lekko zakwaszone mięśnie. To na szczęście te fajne zakwasy :)

Dzisiaj wykonałem sesje:

Squat Max       300s / 170 PB
Pushup Max     100s / 52  PB

Metis - 5:33

Squat max wywołało u mnie niezłe ukrwienie ud. Po około trzy minutowej przerwie zrobiłem pushup max. Klatka spuchła. Następne trzy minuty przerwy i przeszedłem do wykonywania Metis. 
Było bardzo ciężko, wyobraźcie sobie robić Metis po maxach na spuchniętych udach i klacie. Po krótkiej chwili myślałem że puszczę pawia. Zresztą to nie  pierwszy i ostatnio raz :)))))

Cóż taki jest plan, DON'T COMPLAIN. JUST WORK HARDER :)

Lubię te teksty z grafiki Freeletics.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

DZIEŃ 29. PODSUMOWANIE TYGODNIA 4.

Podsumowanie tygodnia 4 nasuwa takie stwierdzenie "Freeletics, kurcze... niezłe wyzwanie".
W minionym tygodniu twórcy freeletics pokazali mi jak w niecałe 5 minut upaść na kolana ze zmęczenia :) Metis... Skąd oni biorą pomysły na te zestawy?
W dalszym ciągu mam dużą motywację i chęć do treningu. Chęć do zmagań jest tym bardziej duża, że po 4 tygodniach freeleticsu zachodzą pozytywne i widoczne zmiany.
Cały następny tydzień wypełniony jest "po brzegi" freeleticsem. Hell Week, dzisiaj dzień pierwszy "PIEKŁA", zaczynam od Zeusa.

Waga 84 kg

Zanim zacznę wstawię zdjęcia do coponiedziałkowego porównania. Są to zdjęcia po 4 tygodniu z 5 tygodni rozgrzewkowych zmagań, które poprzedzają 15 tygodniowy właściwy już plan Freeletics Cardio & Strength.
                                                    2 GRUDNIA 2013
                                                   30 GRUDNIA 2013
                                  30 GRUDNIA 2013

HELL WEEK dzień 1.

No, pierwszy dzień Hell Week zaliczony. Na pierwszy ogień poszedł Zeus. Dałem czadu. Pullupsy w dwóch pierwszych rundach 10 + 5 w dwóch następnych 3 x 5 więc całkiem nieźle. Z resztą ćwiczeń nie było kłopotów. HS pushups - jeszcze zmodyfikowane, niestety.

Cieszę się, że następne spotkanie z Zeusem dopiero za cztery dni, albo i później zależy jak będę czuł się na siłach, albo bombnę Dione albo Zeusa. Nie mam siły na tę chwilę na następnego Zeusa.

Zostałem ponownie zmasakrowany :))))

Zeus - 24:08 PB



niedziela, 29 grudnia 2013

DZIEŃ 28.

Dzisiaj wolne.

Odpoczywam przed Hell Week. Patrząc na plan całego tygodnia nasuwa się myśl, "nie będzie lekko".

Dzień 1: Dione lub Zeus
Dzień 2: Squat MAX & Pushup MAX & Metis
Dzień 3: Dione
Dzień 4: Aphrodite
Dzień 5: Dione lub Zeus
Dzień 6: Aphrodite
Dzień 7: Dione lub Zeus & Metis & Squat MAX

Dzień 8, 9 i 10: Odpoczynek.

Tak więc wolny dzień przyda się jak najbardziej. Od jutra PIEKŁO

sobota, 28 grudnia 2013

DZIEŃ 27.

THE PAIN YOU FEEL TODAY
WILL BE THE STRENGTH
YOU FEEL TOMORROW 

Czas świąt nastroił mnie lenistwem i jakimś takim znużeniem, z którym musiałem walczyć od wczoraj. Fakt jest taki, że czas świąt nie sprzyja wyzwaniom jakie stawia freeletics.

Po jednodniowym odpoczynku czas na poważne wyzwanie jakim jest ZEUS. Prawda jest taka, że miałem zrobić Dione. Doczytałem się natomiast na stronie freeletics, iż w momencie chęci zbudowania masy mięśniowej można zamienić Dione na Zeusa.
Tak też zrobiłem...

Sesja poszła w miarę składnie. Najwięcej problemów jak zwykle z pullupsami, aczkolwiek nie tak źle jak ostatnio. Pierwsza runda 8, 5, 2 w następnych rundach po 3x5 podciągnięć. Nie było podskoków z powolnym opuszczaniem :))) Jest dobrze...

HS pushup odpuściłem sobie, może następnym razem :))) zrobiłem zmodyfikowane.

Spompowany byłem prze-okrutnie. Był plan na PB ale spalił na panewce. Przykładam się do ćwiczeń i robię jak najszybciej mogę a czas i tak do bani... To chyba przez święta :0

Zeus - 27:53

czwartek, 26 grudnia 2013

DZIEŃ 25.

Na dzień dzisiejszy miałem zaplanowaną sesję Metis. Tego też się trzymam :)

Sesja poszła składnie i bardzo szybko, z racji tego, że sesja odbyła się w domku nie podrzucałem ciężarków. Natomiast wczoraj zrobiłem sesje MAX, więc dzisiaj tylko i wyłącznie Metis.
Prawie całą sesje wykonałem ciągiem, w ostatnich high jumpach nie miałem "pary" aby podskoczyć wysoko :) 
Freeletics w 5 minut potrafi sponiewierać zawodnika :)))) 

Kilka dni temu jak wykonywałem po raz pierwszy Metis, zastanawiałem się czy dam radę pobić czas 4:55. Myślałem, że jest to niemożliwy przeze mnie czas do pobicia, a jednak... 

W chwili zatrzymania byłem w wielkim zdziwieniu :P

Metis - 4:40 PB

Po niecałych 5 minutach treningu jestem zlany potem jak po Dione czy Afrodycie.

środa, 25 grudnia 2013

DZIEŃ 24.

Dzisiaj odpoczywam w gronie rodzinnym.



Chyba... :))))



Eee tam... Goście się rozjechali. Co tu robić...

Sesja MAX

Pushup Max      - 50   / 100s  PB
Situp Max         - 112 / 300s  PB
Squat Max        - 162 / 300s  PB
Leg Lever Max   - 147 / 300s ten max robiony po raz pierwszy

Znowu rekordy pobite :)

DZIEŃ 23.

WESOŁYCH  ŚWIĄT   :))))

 
Wigilia lada chwila, a ja kombinuję jak wcisnąć gdzieś między sprzątanie a przygotowania sesję DIONE :)
Zrobione... Udało się wkręcić sesje freeletics. Pierwsza runda ładnie, druga również, choć pod koniec drugich JUMPING JACKS odczuwam jakby kolkę z lewej strony. Trzecia runda, kolka powraca i już wiem, że nie będzie nowego PB. Runda robiona żeby tylko zrobić :(
Zadowolony jestem, że udało się chociaż skończyć i nie przerwać sesji.

Czas w sumie nie jest aż taki zły... 

DIONE - 34:24

W zasadzie to się zastanawiam nad pewnym zjawiskiem, mianowicie zmęczenie które będzie trwało około tygodnia. Miałem tak kiedyś z bieganiem, nie wiem jak bym się nie starał, biegłem a jakbym stał w miejscu i nigdy w życiu nie biegał. Z ostatnim DIONE miałem takie samo uczucie, dzisiaj natomiast kolka.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

DZIEŃ 22. PODSUMOWANIE TYGODNIA 3.


Podsumowanie trzeciego tygodnia. 
Zarówno Dione jak i Zeus to bardzo męczące i wymagające sesje. Dione, przy pierwszym podejściu w trzeciej rundzie nie miałem już siły i błagałem żeby się skończyła :)
Zeus, fajna sesja, natomiast pullupsy mnie rozwalają - jeszcze :)

Motywacja i chęć walki o jak najlepszy czas - jest!!!

Waga. Hmmm... Wagę to mam chyba zepsutą :)))))  Ponownie wskazuję 84 kg a nawet 84,5 kg

FOTKI
                                                    02 GRUDNIA 2013
                                                    23 GRUDNIA 2013
                                        23 GRUDNIA 2013 (Z NAPINKĄ)


Dzisiaj czeka mnie nowe wyzwanie METIS:  

3 Rundy Runda 1 Runda 2 Runda 3
Burpees 10 25 10
Climbers 10 25 10
High Jumps 10 25 10

Pierwsza sesja METIS zaliczona, kto by pomyślał, że taki krótki trening może tak dać w...
Po takiej sesji człowiek dochodzi do wniosku, że nie liczy się ilość ale jakość :)

METIS - 4:55
Zastanawiam się czy uda mi się jeszcze zejść z czasu. Pewnie nie :))) 
Dodatkowo:
Pushup max - 46 / 100s * PB

Z racji tego, że sesja jest bardzo krótka, popodrzucałem troszkę ciężarkami. Zauważyłem pewien regres jeżeli chodzi o ciężary. Może być to też związane z wcześniej wykonaną sesją freeletics. Musiałem odpoczywać nie odkładając ciężarów jakieś 1 - 2 sekundy przed następnym powtórzeniem. Zdecydowałem się, że będę w dniach krótkich sesji takich jak METIS robić ciężarki.

niedziela, 22 grudnia 2013

DZIEŃ 21.

Dzisiaj odpoczywam po ciężkim, zatykającym dech w piersi tygodniu zmagań
z freeletics.  

Tak postanowiłem na tę chwilę :) 

Wydaje mi się że w tym tygodniu nie robiłem MAXów :]]]]]

No i właściwie to zrobiłem sobie sesje MAX  :)

Dzień bez freeletics to dzień stracony :))))) 

Wyniki dzisiejszej sesji max bardzo mnie zadowalają, mianowicie:

1. Pullup   -  13 / 100s
2. Squat   - 150 / 300s
3. Pushup -  43  / 100s*
4. Situp    - 110 / 300s

sobota, 21 grudnia 2013

DZIEŃ 20.

Zwariowany czas. Gonitwa i to nie wiadomo za czym. Zakupy przedświąteczne to jakaś masakra.

Dzisiaj trening Dione. Niby udany i to nawet bardzo. Zlany potem jak nigdy dotąd. 

Trening w domu. Treningi w domu nie należą do tych bardzo udanych. Za dużo bodźców, które rozpraszają uwagę. Wydaję się że człowiek daje z siebie max a czas ucieka, niestety...
Była moc, szybkość, wytrzymałość a nie wiadomo skąd czas do dupy...

Dione - 32:30

Cały czas analizuję dzisiejszą sesję i nie wiem gdzie uciekło mi półtorej minuty. Przecież to masa czasu, gdzieś to musiało się podziać. Nie wiem...

He, he... Może zrobiłem czegoś za dużo, albo ostatnio czegoś za mało :))))

piątek, 20 grudnia 2013

DZIEŃ 19.

Mocy przybywaj :)

22:19 

Przez cały dzień czułem niemoc :(

Mimo poważnego przeziębienia i zakwasów zrobiłem sesje :)) Nie mogłem sobie darować spotkania z ZEUSEM. 
 
Ponownie zostałem  SPONIEWIERANY.
Pullupsy z zakwasami rozwaliły mnie doszczętnie. Byłem w stanie zrobić tylko 5 powtórzeń w "ciągu", następne tylko pojedynczo i powolne opuszczanie ciężaru własnego ciała. 
Pushupsy do 20 powtórzeń jakoś tam szły. HS Pushups - modyfikowane.

Ogólny dyskomfort spowodowany zakwasami.

ZEUS - 26:41

PB został pobity :))))))
Czas nadrobiony chyba na situps i squats :) 


czwartek, 19 grudnia 2013

DZIEŃ 18.

Dzisiaj wolne od freeletics.
Obudziłem się z niesamowitymi zakwasami, które powróciły ze zdwojoną siłą po pierwszej sesji ZEUS.  Nie mogłem podnieść ramion nad głowę. Dopiero po rozciąganiu bolących mięśni dałem radę się ubrać i w miarę normalnie funkcjonować.
Wieczorem byłem na treningu Karate. Troszkę się rozćwiczyłem, było lepiej. Teraz natomiast czuję się wrednie, jakby mnie jakieś przeziębienie brało. No, chyba że to reakcja na wysiłek fizyczny. Jutro się okaże :) będzie drugie starcie z ZEUS :)


środa, 18 grudnia 2013

DZIEŃ 17.

NIE... NIE... NIE... Dzisiaj wcale nie ma dnia wolnego :)) 

Trzeba ciężko trenować. Spalać nadmierny balast...
 
I z tej oto okazji ciachnąłem sobie dzisiaj DIONE. Poszło całkiem sprawnie...

Zacznę jednak od początku. Zaraz po przebudzeniu czułem jakby ktoś próbował mi wczoraj wyrwać ramiona :/ Zakwasy od przedramion poprzez bicepsy, tricepsy, barki i najszersze grzbietu po samą klatę. Czułem się trochę jak cyborg, sztywno. A za to wszystko odpowiedzialny jest ZEUS, którego wczoraj wykonałem. Po pracy tak na rozruszanie organizmu, wrzuciłem 2,5 tony miału węglowego (jeszcze nigdy nie miałem takiej mocy przerobowej :)) przy wrzucaniu węgla)
Odsapnąłem godzinkę i wziąłem się za freeletics. Jak już wspomniałem dzisiaj był czas na DIONE. Podczas sesji najwięcej problemów sprawiały mi, hmmmm... tak się zastanawiam,  chyba wszystko było w miarę zrównoważone. Wiadomo, im bliżej końca tym człowiek bardziej zmęczony, ale żeby mi coś specjalnie dokuczało, to o dziwo nie.
Po treningu siedziałem może z 5 minut i uspakajałem oddech. W porównaniu z innymi sesjami bardzo szybko się pozbierałem :). Z sesji na sesję coraz szybciej udaje mi się uspokoić organizm i wziąć się za inne czynności. 
Taaa...., dzisiejszy trening uznaję za bardzo udany mimo nawału obowiązków życia codziennego :) He,he,he pobiłem PB :)))

DIONE - 31:05*

wtorek, 17 grudnia 2013

DZIEŃ 16.

Nie mogę się doczekać starcia z ZEUSEM. Ciekawe... Lubię takie wyzwania typowo siłowe.
Ciekawe czy dam radę z HS Pushups w wersji bez modyfikacji?

ZEUS

4 Rundy Runda 1   Runda 2    Runda 3    Runda 4
HS Pushups 5               5                5                5
Pullups 15             15              15              15
Pushups 25             25              25              25
Situps 35             35              35              35
Squats 45             45              45              45        

Przerwy między rundami: 2 minuty

Skombinowałem dzisiaj drążek do podciągania, myślę że się sprawdzi... 


Aaa... Zrobiłem sobie zakup i uzbroiłem się w rękawice na drążek :)

Godzina 21:20
Ciekawość została zaspokojona.

Czas podsumować stracie z ZEUSEM. Nie mogę pisać, nie mogę trafić w klawisze :)) Tak było... Ręce mi drżą...
Zostałem ponownie sponiewierany przez greckie bóstwo. Nie dałem rady zrobić HS Pushups, następnym razem (muszę poćwiczyć stanie na rękach). 
Pullups 1 runda jakoś poszła, na raty ale dałem radę. Druga była identyczna, trzecia i czwarta do 5 - 7 powtórzeń ok, następne to jakieś podskoki ze zwisem :)))
Pushups dwie pierwsze super, dwie następne już mniej super, klata mi puchła około 20 powtórzenia.
Situpsy i Squatsy całkiem nieźle :)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

DZIEŃ 15. PODSUMOWANIE TYGODNIA 2.

Czas na podsumowanie drugiego tygodnia zmagań z freeletics. Ten tydzień był fajny, podobało mi się przeplatanie cardio z maxami. Czas został poważnie urwany, gdyż z 27:47 skoczyłem do 23:24 to ponad 3 minuty w tym tygodniu, a wydaje mi się, że to sporo. 
Czytając blogi innych osób na temat freeletics, myślałem że to jakieś szaleństwo. A okazuje się, że to jest SZALEŃSTWO :))) 
Tak samo jak inni budzę się z myślą "co dzisiaj będę ćwiczył i czy pobije swój PB"

FOTKI
                                                    2 GRUDZIEŃ 2013
                                                   16 GRUDZIEŃ 2013
                                               16 GRUDZIEŃ 2013 Z LEKKĄ NAPINKĄ :)

Yyyyyy... Niedobrze, niedobrze, zrzuciłem 1,5 kg... Trudno...  :)))
Waga 82.5 kg

Samopoczucie jest super, motywacja do ćwiczeń ogromna. 

Właśnie z powodu tejże ogromnej motywacji trzasnąłem sobie dzisiaj sesje DIONE. Patrząc na rozpiskę z sesji:

DIONE

3 Rundy Runda 1    Runda 2    Runda 3
Jumping Jacks 75              75              75
Burpees 25              25              25
Leg Levers 50              50              50
Jumping Jacks 75              75              75
Situps 50              50              50
Burpees                              25              25              25



Nie spodziewałem się aż takiej "pompy", gdyż na pierwszy rzut oka wygląda bardzo niewinnie. Co to jest 25 burpees lub 50 situps, nie wspominając już o jumping jacks w ilości 75. Niestety to były tylko pozory :) W trzeciej rundzie było po mnie, myślałem że... !@W$%$%EE i takie tam :))))

DIONE - 34:56  będzie co pobijać :)

Wychodzi na to, że Afrodyta to tylko taka rozgrzeweczka?

niedziela, 15 grudnia 2013

DZIEŃ 14.

Dzisiaj miałem mieć wolne od wszystkich treningów. 

Od samego rana kombinowałem jak sobie ustawić dzień żeby zrobić Afrodytę i jeszcze pobić PB :))
Udało się mimo licznych obowiązków domowych (jak to w niedziele, żona odpoczywa a ja... nie :)... )
Cały dzień czułem lekkie napięcie w udach po wczorajszych lunge maxach.

Na treningu największy problem miałem z squats, wczorajsze maxy dały się we znaki, uda puchły jak szalone. Situps coraz lepiej. Burpees, jak to burpees :) 50 burpees w 3 minuty z hakiem. Coraz mniej przerw w sesji i szybszy powrót do sił po ćwiczeniach.

Afrodyta - 23:24*




sobota, 14 grudnia 2013

DZIEŃ 13.

Dzisiaj sesja max

pushup max -  41*
lunge max   - 142*
i... pozaplanowe situps - 100 (jeszcze dwa tygodnie temu nikt by mnie nie zmusił do zrobienia od tak sobie 100 brzuszków)

Ciężko, miło i przyjemnie. Uda mi spuchły, że aż nie mogłem przypiąć mięśni czworogłowych :)

DZIEŃ 12.

Po przebudzeniu czułem się jak rozjechany przez czołg. To wina wczorajszych sparingów. Odczuwałem również jakby moje uda były napompowane. To natomiast zasługa wczorajszej sesji max. Cały dzień miałem ochotę na drzemkę. Po południu udało mi się zamknąć oko na 30 minut.
Po drzemce musiałem popracować nad motywacją - obejrzałem kilka filmików o freeletics i sprawa załatwiona. Wrócił power, zapał i chęć do treningu :)

Dziś odbył się trening Afrodyta. Na treningu w pierwszej rundzie czułem pewien dyskomfort związany z "pompą" w udach. Po solidnym rozgrzaniu się było całkiem znośnie. Robię coraz mniej przerw w sesji. Gdzieś w połowie poczułem, że może być nowy PB. "Przyśpieszyłem"... [Taaa... Jakby to w ogóle było możliwe :))))] tzn. nie odpuściłem tempa. Ustanowiłem nowy PB - 25:06*

Afrodyta - 25:06* 

Po wszystkim leżałem i nawet nie chciało mi się otworzyć oczu, pompa była prze-okrutna. W miarę szybko pozbierałem się "do kupy"

Właśnie sobie uświadomiłem, że przez cały tydzień nie byłem na ciężarkach... Hmmm... Jutro???  :) 
 

czwartek, 12 grudnia 2013

DZIEŃ 11.

Dzisiaj miałem trening karate, było fajnie, mam lekko podbite oko :))

Z racji treningu, zrobiłem sobie dzisiaj sesje freeletics MAX, oto wyniki:

pushup max  -  40/100s    2 więcej
lunge max    - 137/300s    7 więcej

Jutro będzie Afrodyta... Już się nie mogę doczekać. Dawno nie miałem takiej motywacji do ćwiczeń.

Dzisiaj podczas rozmowy z kolegą stwierdziliśmy, że freeletics to jakiś fenomen, gdyż w bardzo krótkim czasie zwiększa się wydolność naszych organizmów. Zwiększa się wytrzymałość, rośnie siła, psychicznie człowiek skłania się w kierunku wojownika. Ćwiczysz... Padasz na pysk... Wstajesz i walczysz dalej :) Mało tego, na dodatek pobijasz swój rekord czasowy lub ilościowy.  To coś niesamowitego

środa, 11 grudnia 2013

DZIEŃ 10.

Dzisiaj według harmonogramu powinno być wolne od freeletics,  sam nie wiem czy dam radę się powstrzymać :))

Po wczorajszej sesji max miałem lekkie zakwasy na udach i pośladkach. Na szczęście do południa się rozeszły.

Do czasu treningowego mam jeszcze chwilkę, więc... Tym bardziej że jutro trening karate...


Tak sobie myślę... Hmmm...  A jakby tak... Cóż...  

23:42
Dzień bez treningu... Shit happens !

wtorek, 10 grudnia 2013

DZIEŃ 9.

Pierwsza sesja max zaliczona. 

pushup max -  38/100s
lunge max   - 130/300s

Pushupsy poszły całkiem sprawnie tak do 35 później klata odmówiła posłuszeństwa, ostatnie powtórzenie okraszone było okrzykiem bojowym. Bardzo wymuszone.

Lunge całkiem nieźle jak na pierwszy raz. Jutro będę miał problem ze wstaniem. Już mam zakwasiorki na dwugłowych uda i czuje mięśnie pośladkowe. Jutro będzie masakra.

Na dokładkę dorzuciłem 50 situps


poniedziałek, 9 grudnia 2013

DZIEŃ 8. PODSUMOWANIE TYGODNIA 1.

Czas na podsumowanie tygodnia 1.
Za mną 4 sesje z Afrodytą, patrząc z boku ktoś by skwitował... Pfff... Afrodyta, choć się na pierwszy rzut oka nie spodziewałem ,dała ostro popalić. Zmiażdżyła mnie. Skopała. Skręciła do parteru i sponiewierała. Każdy, kto doświadczył choć jednej sesji, wie o czym tutaj opowiadam :))
Czuję się bardzo dobrze. Pierwsze dnie były okropne, zakwasy, bóle mięśniowe oraz uczucie zdrewniałych i ścierpniętych mięśni. Mimo tych wszystkich dolegliwości POLECAM.

Waga ku mojemu zadowoleniu stoi w miejscu, czyli 84 kg. Super. Wydolność organizmu bardzo szybko poprawiła się. Co ma też swoje odbicie w sesjach z ciężarkami. Też super. Mam takie odczucie jakby mięśnie zyskały na gęstości. Ale to musi ocenić moja cudowna Żona :)) Chwilka... Tak, też ma takie odczucia :)))
Urwałem z czasu 1.56 minuty, burpees z wymęczonych 25 w pierwszej rundzie podskoczyły do 50 bez przerwy.

FOTKI
                                                   2 GRUDZIEŃ 2013

                                              9 GRUDZIEŃ 2013
Jest niesamowita motywacja do dalszych treningów freeletics. Nie mogę się doczekać pierwszych sesji max. 
Dzisiaj wieczorkiem Afrodyta...  

No i ... 
Niestety PB nie został pobity 27:47 :( 

Dałem z siebie wszystko. Dwie sekundy opóźnienia, to chyba kwestia jak szybko włączę i wyłączę stoper. Więc żeby poprawić sobie nastrój orzekam  remisik :))))
Ogólnie sesja poszła sprawnie. 
Podczas robienia situps chyba sobie naciągnąłem mięsień lewej strony brzucha - oby dyskomfort przeszedł do jutra. Jutro pierwsze maxy albo przerwa i solidny odpoczynek od wszelkiej maści treningów...

niedziela, 8 grudnia 2013

DZIEŃ 7.

Dzisiaj odpoczywam... Chyba :))) Znając siebie to pewnie zahaczę o ćwiczenia z ciężarami. Jak już wspomniałem posiłkuję się takimi ćwiczeniami.
Zastanawiam się czy nie zrobić jeszcze jednego tygodnia z Afrodytą, czy zacząć już 15 tygodni właściwego treningu. Zastanawiam się również nad treningami, czy wybrać Cardio&Strength, a może sam Strength.

Wczorajsza gala KSW 25 - super, chociaż spodziewałem się, że walka wieczoru będzie pełna czyli 3 rundy po 5 minut. Ryuta Sakurai, to jak dla mnie Wielki Wojownik, pokazał klasę w pierwszej walce z Mamedem Khalidovem, którą jak dla mnie bezsprzecznie wygrał. Mamed sam przekonany o swej porażce przeprosił Ryuta za decyzję sędziów, za ogłoszenie remisu. Ryuta twardziel jakich mało, tak łatwo się nie poddaje. Woli stracić świadomość niż odklepać "jakieś poddanie". To jest the warrior spirit. Mamed jak zwykle pokazał niesamowitą klasę, co tu dużo gadać - jest świetny, niezły, niewiarygodny... :))) Prawie tak jak ja... :)

A tak przy okazji muszę pochwalić bloggera (czytam, czytam...) za niesamowitą wolę walki i the warrior spirit. Mateusz Śliwa, tak naprawdę to jego siła woli i chęć walki to dopiero inspiracja i motywacja do własnych zmagań. Stary pełen szacunek!

Następny 2 TYDZIEŃ (start w poniedziałek, będzie również fotka), pojawiają się 2 x max przeplatane z 2 x Afrodyta . Czekają mnie 4 sesje z freeletics oraz moje treningi, więc nie będę szalał z dodatkowymi sesjami freeletics. Po to są przerwy (zdobycz socjalna :) ) ażeby z nich korzystać. No chyba że nie dotrę z jakichś przyczyn na trening karate, wtedy dołożę sesje :) 

Normalnie czułem po kościach - trening z ciężarkami zaliczony:) Zaobserwowałem coś fajnego, zwiększyła się liczba powtórzeń w serii, mianowicie:
1.  Klatka piersiowa 25, zwiększone do 30 x 2 serie
2.  Biceps 15, zwiększone do 20 x 2 serie
3.  Triceps 15, zwiększone do 20 x 2 serie
4.  Uda 12, 1 seria normalnie 12, 2 seria 15
5.  Plecki 25 , bez zmian
6.  Barki 25, również bez zmian 
Pewnie bym podołał w pleckach i barkach ale nie chciałem przesadzać, następnym razem się pokuszę o zwiększenie powtórzeń.

sobota, 7 grudnia 2013

DZIEŃ 6.

Pobudka o 7:30 wyglądam przez okno, a tu białe szaleństwo... Śniadanko, kawka i ... AKCJA :/ 




Poranna zaprawa :) Wszystko by było ok gdyby nie silny wiatr prosto w twarz.

Rozciąganie mięśni po wczorajszym treningu przyniosło pozytywne skutki. Pozostały jedynie lekkie zakwasy i "ścierpnięcie" mięśni, natomiast przeszedł ból w barkach. Super :)
Dzisiaj wieczorem (20:00), trening z najlepszą przyjaciółką Afrodytą i jej kumplami burpeesami :)) Będę jak Tommy Lee Jones w Ściganym... 

Oczywiście postaram się ponownie pobić PB.

Godzina 19:18 
Zmierzyłem się z Afrodytą, troszkę wcześniej niż zamierzałem, a to wszystko wina mojej Teściowej... :)) 
Mam wzrost formy, pierwsza seria 50 burpees bez zadyszki cała, następna 40 na dwie raty30 i 10, 30 na dwie raty, 20 również na dwie raty i 10 cała. Rundkę po 30 powtórzeń jakbym sobie odpuścił, ale gdy przy następnej rundzie wejrzałem na stoper pojawiło się światełko w tunelu, ruszyłem do boju o nowy PB. Miałem dzisiaj mroczki przed oczyma ale ustanowiłem nowy rekord 27:45.
Siedzę teraz i dochodzę do siebie.

Strasznie zmęczony... ale pełen satysfakcji i z sesji freeletics. 

piątek, 6 grudnia 2013

DZIEŃ 5.

Wczoraj przed treningiem karate miałem niesamowitą ochotę zrobić w tym dniu Afrodytę. Z racji tego, że prowadziłem trening spodziewałem się sporego zapasu energii. Niestety okazało się że dzieciaki na sekcji też miały spory zapas energii i wypompowały mnie psychicznie do cna  :\
Jedno z Chińskich przekleństw mówi, "Obyś cudze dzieci uczył" :))

Dzisiaj natomiast motywacja jest ogromna. Postaram się o PB.

Mój serdeczny przyjaciel stwierdził, że chciałby spalić troszkę tłuszczyku. Wszyscy wiedzą, że w kupie raźniej, więc wspomniałem, że podjąłem pewne wyzwanie ;) Opowiedziałem co i z czym... i zaprosiłem na trening...
CZEKAM :) ... Niestety nie dał rady się wyrwać z domu przez szalejący orkan.

Trening Afrodyta godzina 20:00, jest power. Pierwsze 25 burrpes poszło na maxa, następnie chwilka wytchnienia i 10...? ponownie mała pauza i wymęczone 15. Przysiady spoko, z tym nie ma problemów treningi karate robią swoje :) Brzuszki jakoś poszły, chociaż zawsze miałem leniwca na brzuszki nie lubię ich robić aczkolwiek w karate to podstawa. Cóż... 
Następne rundki burrpes to jakiś koszmar. Czuje jak to ćwiczenie miażdży moje ego. Ostatnia rundka, spoglądam na stoper i moc powraca. PB pobity o 46 sekund :) 
Afrodyta czas uzyskany 28:54 :) 

Po treningu niesamowite zakwasy, ból w przednich aktonach barków. Po rozciągnięciu mięśni, nieznacznie ustąpiły. 

czwartek, 5 grudnia 2013

DZIEŃ 4.

Dzień 4 zmagań z freeletics, odczuwam niesamowitą satysfakcję z podjętego wyzwania. Czasem zdarza się tak, że człowiek podejmuję jakieś wyzwanie i po pierwszym sprawdzianie czy czynności stwierdza, że to nie to, że poszuka czegoś innego, to mi nie leży.
Dzisiaj odpoczywam od freeletics, idę na trening karate, występuję w roli prowadzącego trening, Sensei  :)

Po wczorajszym starciu z Afrodytą czuję lekkie zakwasy i ścierpnięcie mięśni. Jest to uczucie w rozumieniu pozytywnym które, mówi nam że wczorajszy trening był udanym i dobrze zrobionym treningiem, że nie był to stracony czas.

środa, 4 grudnia 2013

DZIEŃ 3.


Dziś "Dzień 3" zmagań z freeletics. Jak to w tygodniu 1 poprzedzającym właściwe 15 tygodni - Afrodyta.
- Samopoczucie, dobre.
- Motywacja, jest.
- Zakwasy, są. :) 
Nie ma lipy...
aaaa... od czasu, do czasu posiłkuję się treningami na siłowni, nie taki typowy trening siłowy tylko przemyślany pod kątem karate. 

Do południa udało mi się wbić na siłownie i "przypompowałem bicka".

Jestem już po drugim starciu z Afrodytą, zdradliwa bestia jest. Czas jaki udało się dzisiaj osiągnąć to 29:40 a więc gorszy od pierwszego starcia. Powód jest taki, w poniedziałek tak się sprężyłem żeby ogarnąć sesje i niedoczytałem że w burpees należy się położyć. Ja tego nie robiłem. Lipa co?

Dzisiejsza Afrodyta poszła zadziwiająco dobrze, nie doświadczyłem takiej zadyszki jak w dniu 1, a co do osiągniętego czasu to spodziewałem się czasu grubo ponad 40 minut. Ogólnie jestem zadowolony.
Zadziwiające jest jak potrafimy się zmobilizować, gdy zostaje nam ostatnia rundka. Dostałem takiego powera że zrobiłem w mniej jak minute, mimo że słaniałem się na nogach ze zmęczenia:)  

wtorek, 3 grudnia 2013

DZIEŃ 2.


Mam dzisiaj wolne, ale tylko od freeletics. Byłem natomiast na treningu karate - na szczęście trening był lekki. Dlaczego na szczęście? Otóż... Wstałem rano niby nic, lekkie zdrętwienie, które po śniadaniu i zebraniu do pracy rozeszło się :) O godzinie 11 zaczęły się pojawiać zakwasy, narastały z biegiem czasu. Po kilku godzinach ledwo mogłem się ruszać. Trening karate okazał się zbawienny, zakwasy prawie rozćwiczone.

Jutro drugie starcie z Afrodytą, nie będę zaskoczony jak czas będzie o wiele gorszy. Nie żebym chciał sobie odpuścić czy coś... :))   

poniedziałek, 2 grudnia 2013

DZIEŃ 1.


Trening: Afrodyta

Tak jak wspomniałem w pierwszym poście, chcę się z TYM zmierzyć.

Jestem po pierwszym treningu... Hmmm... 

Założenie było takie: zrobić jak najlepszy czas, w połowie treningu chciałem tylko skończyć sesje treningową, natomiast pod koniec chciałem zaledwie przeżyć :/

Czytając o freeletics spodziewałem się wysiłku ale to czego doświadczyłem było miażdżące.

Taka mała refleksja po pierwszym treningu: nie rób tego z dala od domu - możesz nie wrócić :)

AFRODYTA

5 Rund Runda 1  Runda 2 Runda 3 Runda 4 Runda 5
Burpees 50 40 30 20 10
Squats 50 40 30 20 10
Situps 50 40 30 20 10

Czas uzyskany: 25:36


Skoro dzień 1 to wstawiam również pierwszą fotkę. Będzie do coponiedziałkowych porównań :) Fotki będą co poniedziałek.


KILKA SŁÓW O MNIE...

    
     Mam na imię Marek, 176 cm wzrostu i 84 kg wagi. Pracuję jako kierowca, wiec tryb pracy sprzyja odkładaniu się "niezbędnych zapasów na potem" :)

    Na freeletics wpadłem nie planując tego, szperałem w sieci z zupełnie innego powodu...

    Nie narzekam na moją sylwetkę, nie mam jakichś niezdrowych kompleksów

    Wysiłek fizyczny nie jest mi obcy, zawsze coś trenowałem, natomiast największą moją pasją, w zasadzie sposobem na życie jest Karate Shotokan. W czasie mojej 25 letniej przygody z karate pakowałem się w różnego rodzaju wyzwania fizyczne mniej lub bardziej męczące.
     
    Przeczytałem dobry blog o freeletics i postanowiłem... Chcę się z TYM zmierzyć :)