DON'T STOP WHEN YOU'RE TIRED.
STOP WHEN YOU'RE DONE.

piątek, 6 grudnia 2013

DZIEŃ 5.

Wczoraj przed treningiem karate miałem niesamowitą ochotę zrobić w tym dniu Afrodytę. Z racji tego, że prowadziłem trening spodziewałem się sporego zapasu energii. Niestety okazało się że dzieciaki na sekcji też miały spory zapas energii i wypompowały mnie psychicznie do cna  :\
Jedno z Chińskich przekleństw mówi, "Obyś cudze dzieci uczył" :))

Dzisiaj natomiast motywacja jest ogromna. Postaram się o PB.

Mój serdeczny przyjaciel stwierdził, że chciałby spalić troszkę tłuszczyku. Wszyscy wiedzą, że w kupie raźniej, więc wspomniałem, że podjąłem pewne wyzwanie ;) Opowiedziałem co i z czym... i zaprosiłem na trening...
CZEKAM :) ... Niestety nie dał rady się wyrwać z domu przez szalejący orkan.

Trening Afrodyta godzina 20:00, jest power. Pierwsze 25 burrpes poszło na maxa, następnie chwilka wytchnienia i 10...? ponownie mała pauza i wymęczone 15. Przysiady spoko, z tym nie ma problemów treningi karate robią swoje :) Brzuszki jakoś poszły, chociaż zawsze miałem leniwca na brzuszki nie lubię ich robić aczkolwiek w karate to podstawa. Cóż... 
Następne rundki burrpes to jakiś koszmar. Czuje jak to ćwiczenie miażdży moje ego. Ostatnia rundka, spoglądam na stoper i moc powraca. PB pobity o 46 sekund :) 
Afrodyta czas uzyskany 28:54 :) 

Po treningu niesamowite zakwasy, ból w przednich aktonach barków. Po rozciągnięciu mięśni, nieznacznie ustąpiły. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz