Czas na podsumowanie tygodnia 1.
Za mną 4 sesje z Afrodytą, patrząc z boku ktoś by skwitował... Pfff... Afrodyta, choć się na pierwszy rzut oka nie spodziewałem ,dała ostro popalić. Zmiażdżyła mnie. Skopała. Skręciła do parteru i sponiewierała. Każdy, kto doświadczył choć jednej sesji, wie o czym tutaj opowiadam :))
Czuję się bardzo dobrze. Pierwsze dnie były okropne, zakwasy, bóle mięśniowe oraz uczucie zdrewniałych i ścierpniętych mięśni. Mimo tych wszystkich dolegliwości POLECAM.
Waga ku mojemu zadowoleniu stoi w miejscu, czyli 84 kg. Super. Wydolność organizmu bardzo szybko poprawiła się. Co ma też swoje odbicie w sesjach z ciężarkami. Też super. Mam takie odczucie jakby mięśnie zyskały na gęstości. Ale to musi ocenić moja cudowna Żona :)) Chwilka... Tak, też ma takie odczucia :)))
Urwałem z czasu 1.56 minuty, burpees z wymęczonych 25 w pierwszej rundzie podskoczyły do 50 bez przerwy.
FOTKI
2 GRUDZIEŃ 20139 GRUDZIEŃ 2013
Jest niesamowita motywacja do dalszych treningów freeletics. Nie mogę się doczekać pierwszych sesji max.
Dzisiaj wieczorkiem Afrodyta...
No i ...
Niestety PB nie został pobity 27:47 :(
Dałem z siebie wszystko. Dwie sekundy opóźnienia, to chyba kwestia jak szybko włączę i wyłączę stoper. Więc żeby poprawić sobie nastrój orzekam remisik :))))
Ogólnie sesja poszła sprawnie.
Podczas robienia situps chyba sobie naciągnąłem mięsień lewej strony brzucha - oby dyskomfort przeszedł do jutra. Jutro pierwsze maxy albo przerwa i solidny odpoczynek od wszelkiej maści treningów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz