Dzień 4 zmagań z freeletics, odczuwam niesamowitą satysfakcję z podjętego wyzwania. Czasem zdarza się tak, że człowiek podejmuję jakieś wyzwanie i po pierwszym sprawdzianie czy czynności stwierdza, że to nie to, że poszuka czegoś innego, to mi nie leży.
Dzisiaj odpoczywam od freeletics, idę na trening karate, występuję w roli prowadzącego trening, Sensei :)
Po wczorajszym starciu z Afrodytą czuję lekkie zakwasy i ścierpnięcie mięśni. Jest to uczucie w rozumieniu pozytywnym które, mówi nam że wczorajszy trening był udanym i dobrze zrobionym treningiem, że nie był to stracony czas.
Właśnie to najbardziej podoba mi się w Freeletics. Fenomen, który skłonił mnie do ćwiczenia :) i w dalszym ciągu ćwiczę i nie przestanę póki nie skończę :)
OdpowiedzUsuń